Weekend zaczęliśmy od wizyty u pediatry alergologa ponieważ mały dostał krostek. Początkowo sądziłam, że to potówki ale nie schodziło to od ponad tygodnia, potem na policzkach zrobiła się taka chropowata skorupka. Pomyślałam więc, że nie ma co zwlekać tylko trzeba to pokazać komuś mądrzejszemu. Lekarka kazała mi wyeliminować mleko i jajka z diety a dla synka przepisała dwa kremy/maść. Już po drugiej aplikacji zobaczyłam różnicę na skórze. Co więcej Grześ przestał albo przynajmniej już mnie macha rączkami co rozumiem, że poprzednio go ta buźka musiała swędzieć i dlatego był czasem taki niespokojny.
W sobotę przywitało nas już od rana piękne słońce, temperatura 27 stopni w cieniu. Kocham lato. Grzesiu ubrał niebieskiego rampersa i leżał niczym smerfik. Ja w tym czasie ogarnęłam mieszkanie. Po południu byliśmy na imprezie urodzinowej innego małego smerfika, pogoda co prawda już trochę się popsuła ale i tak było bardzo fajnie.
W niedzielę po śniadaniu tata bawił się z synem a mama w tym czasie wyjęła maszynę do szycia i postanowiła wymodzić kilka par spodenek na lato. Te ze zdjęcia trochę długie nogawki mają ale pewnie zaraz będą w sam raz. Po obiedzie i spacerku było leniuchowanie. Wysmarowany kremami Grzesiu fikał nóżkami i robił śmieszne miny a mama pstrykała zdjęcia telefonem.
Teraz wróciliśmy ze spaceru, kupiłam świeże warzywa i będzie łosoś z piekarnika z koperkiem. Maszerując po dziurawych chodnikach przypomniałam sobie, że trzeba zadzwonić do mamy z życzeniami po czym dotarło do mnie, że teraz 26 maja to także moje święto. Fajnie jest być mamą!
Wszystkiego dobrego mamuśki!
Pozdrawiam,
Iza