wtorek, 29 kwietnia 2014

Moje dziecko płacze

Jeszcze będąc w szpitalu mały zaczął płakać, wtedy z głodu. Ja nie wiedziałam co się dzieje i byłam bliska płaczu razem z nim. Teraz już troszkę się uodporniłam, posłuchałam opinii znajomych i przede wszystkim lekarzy iż takie małe dzieci zwykle płaczą i to normalne.

Może i normalne ale weź tu kobieto śpij kiedy taki maluszek w nocy daje koncerty. Nasz Grzesiu powoli nabiera sił i mocy w płucach. Na początku coś tak kwilił a teraz to już jest wrzask. Od kiedy zrezygnowałam z herbaty, serów, dużej ilości nabiału i jem baaardzo delikatnie to przynajmniej wiem, że nie boli go brzuch od mojego mleka. Później wykluczam mokrą pieluchę. Jeśli dalej płacze to wiem, że próbuje nas i testuje.

Grzesiulek je mało a często, w dzień potrafi spać tylko po 1,5 godziny i pobudka. Na łóżeczko dalej obrażony więc w dzień śpi w gondoli. Swoją drogą niby takie maluszki mało widzą i poznają ale mały jakimś sposobem wie czy jestem w danym pokoju czy nie. Zostawiłam go w sypialni i po 5 minutach wrzask. Przeniosłam go do dużego pokoju i już śpi.

Staram się po karmieniu odkładać go bez usypiania, bujania. Jak płacze to też już nie lecę od razu tylko po jakimś czasie (jakies 30 sekund, haha). Może to okrutne i nazwiecie mnie wyrodną ale znam przykład kuzynki, która tak ułożyła dziecko, że samo się usypiało, nie płakało, miało swój plan dnia i jest naprawdę pogodnym dzieciaczkiem.

Co sądzicie o takim wychowywaniu dziecka z planem dnia, bez nadmiernego bujania, lulania i noszenia? Przyznam szczerze, że próbuję być twarda ale czasem po prostu dla świętego spokoju troszkę go zakołysze w gondoli a on zasypia wtedy szybciej.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Mój syn ma 2 tygodnie


 Zacznę od najważniejszego - odpadł pępek! Rany co za ulga. Dziś kolejny raz odwiedziła nas położna i troszkę nam pomogła w tej kwestii. Mały nam ładnie rośnie i przybiera na wadze co mnie cieszy bo miałam czas kiedy myślałam iż moje mleko jest rzadkie i mało pożywne. Ruszyliśmy też na spacery, Grześ je przesypia ale ważne, że łyka świeże powietrze a ja wychodzę na świat :)

Co u mnie? Po porodzie zgubiłam 12 kg czyli mam jeszcze 13 do zrzucenia, fajnie... Liczę, że spacery pomogą bo przyznam szczerze ciężko mi w lustro patrzeć. Nie przemawia do mnie powiedzenie "teraz najważniejsze jest dziecko, ty jeszcze masz czas na schudnięcie". Nie głodzę się bo chce karmić piersią ale jednak broda mi się układa w "podkówkę" kiedy nie mam się w co ubrać bo w większość rzeczy się nie mieszczę. Niestety po cesarce boję się ćwiczyć intensywniej więc pozostają spacery.

Za tydzień weekend majowy. Mąż ma urlop i planujemy wybrać się do rodzinnych Kielc, oczywiście jeśli pogoda dopisze. Mimo to mam stracha czy to nie za wcześnie taka wyprawa z 3-tygodniowym maluszkiem. Niby tylko 1,5 godziny drogi ale nie wiem czy damy sobie radę. Z drugiej strony mały łyknie prawdziwego świeżego powietrza i troszkę go zahartujemy. Mam nadzieję, że będzie dobrze.

wtorek, 22 kwietnia 2014

Pierwsza wizyta u pediatry

Za nami pierwsza przeprawa - wizyta u pediatry. Jeszcze będąc w szpitalu dostałam druk do wypełnienia gdzie należało wybrać przychodnię i pediatrę. My wybraliśmy tę na ul Wójtowskiej w Krakowie. Przyznam, że decyzję pozostawiłam w rękach męża, to jego broszka. Mały dziś w nocy nie dał mi pospać budził się praktycznie co godzinę i zasnął rano dopiero. Stresowałam się, spakowałam dodatkowe ubrania, pampersy i inne tobołki.

Po "pierwszym razie" jestem bardzo pozytywnie nastawiona. Pani doktor przyszła do przychodni równo z czasem (co niestety jest rzadko spotykane), poświęciła nam godzinę. Najpierw odpowiadała na moje pytania potem dokładne badanie maluszka. Później rozmawialiśmy o szczepionkach. Przyznam szczerze, że mam mętlik w głowie. Wiem, że nie chcę tej skojarzonej tylko wersję normalną. Pytanie co ze szczepieniem dodatkowym? Niby my wychowaliśmy się w czasach gdzie tego nie było i mamy się dobrze ale z drugiej strony jeśli mały złapie tego rotawirusa to bez szpitala się nie obejdzie bo takie dzieciaczki bardzo szybko się odwadniają. Następnie pneumokoki...a co jeśli złapie? i przypałęta się do niego przykładowo zapalenie ucha albo coś gorszego? Czy byłabym sobie w stanie wybaczyć, że mogłam go jakoś ustrzec przed tym?
Z drugiej strony - zdarzyć się może wszystko i nie mamy na to wpływu.
Powiedzcie dziewczyny, szczepiłyście swoje maluszki? Jak to zniosły?

P.s. Dziś po powrocie męża z pracy idziemy na pierwszy spacer, ciekawe jak mały się będzie zachowywał:)

sobota, 19 kwietnia 2014

Wesołych Świąt!


To nasza pierwsza Wielkanoc w trójkę. Gdybym powiedziała, że czuję zapach świąt - skłamałabym. Na ten moment wciąż żyję od karmienia do karmienia. Aczkolwiek udało mi się w przerwach względnie ogarnąć mieszkanie, zmienić obrus na stole czy zetrzeć kurz :P
Jajeczko poświęcone dostaliśmy od teściów, podobnie wielkanocną babkę, której w sumie nie wiem czy mogę zjeść...O żurku czy chrzaniku zapominam do następnego roku.
My już we wtorek mamy pierwszą wizytę u lekarza, nie wiem czego się spodziewać. Dziecko będzie rozbierane do golasa? Mam nadzieję, że będzie ciepło i nasz mały Grzesiu dzielnie zniesie tą wyprawę.

Wszystkim zaglądającym życzę spokojnych słonecznych świąt, spędzonych z najbliższymi.

piątek, 18 kwietnia 2014

Przedstawiam Grzesia :)


Grześ urodził się 10 kwietnia o godzinie 16:00. Mierzył 55 cm i ważył 3150. Był dość drobny, USG w naszym przypadku zawyżało wagę.

Nie mogę uwierzyć, że mój synek jest z nami od tygodnia. Zleciało to jak jedna chwila. Wczoraj byłam na zdjęciu szwów, wszystko ładnie się zagoiło a ja czuję się już o wiele lepiej. Od dziś zostajemy już sami bez pomocy babci więc to moja chwila prawdy.
Miewam załamania bo mam wciąż za mało pokarmu i mały wieczorami jest czasem głody, wczoraj musiałam mu dać butelkę bo widać było jak się męczy z głodu. Poradźcie proszę co jeść/pić/robić aby ten pokarm był. Pobudzam piersi laktatorem ale to chyba niewiele pomaga.

Sam Grzesiu jest grzecznym dzieciaczkiem. Kiedy ma sucho i pełny brzuszek smacznie śpi i się uśmiecha. Noce nieprzespane, budzi się 3-4 razy ale szybciej zasypia niż w dzień więc nie jest źle. Jedyny problem, że zupełnie nie chce w nocy spać w swoim łóżeczku, budzi się wtedy co godzinę. Natomiast kiedy śpi z nami jest spokojniejszy. Prysło więc moje postanowienie spania oddzielnie...

Pozdrawiam,
Iza

środa, 16 kwietnia 2014

Cesarskie cięcie w szpitalu Narutowicza w Krakowie

Dzisiejszy post jest dla Asi i innych dziewczyn, które za chwilkę będą rodziły w Narutowiczu. Ja jak wiecie miałam zabieg cesarskiego cięcia więc nie wypowiem się jak wygląda sam poród naturalny. Opis jest szczegółowy jeśli ktoś uzna, że za bardzo to wybaczcie. Zaczynamy:

Przyjęcie do szpitala:
Na cesarkę byłam umówiona z moim lekarzem prowadzącym a który w tym szpitalu pracuje, dr Michał Jankiewicz z czystym sumieniem polecam i jeśli kiedyś przyjdzie mi rodzić to również się do niego zgłoszę. W szpitalu byłam o godzinie 12:00 dlatego, że cesarka miała być o 14:00. Najpierw udajemy się do rejestracji, miłe panie zakładają kartę bądź jak w moim przypadku dają już wcześniej założoną(tydzień wcześniej byłam na KTG) i udajemy się do ambulatorium, przychodni położniczo-ginekologicznej, pokój nr 41 (tuż obok SOR) Tam bardzo fajne babeczki kazały iść na SOR aby założyli mi historię choroby/kartę przyjęcia oraz dali numerek identyfikacyjny na rękę. Następnie ubieramy szpitalne ciuchy i pani z owego ambulatorium osobiście zaprowadziła mnie na porodówkę.

Porodówka:
Na porodówce panie też bardzo okej, żartowały oraz odpowiadały na moje pytania. Dostałam od razu kroplówkę oraz pokój/jedną z sal porodowych, czysto i schludnie. Położyłam się na łóżku do KTG, pani położna przychodziła często, myślę jednak że miała po prostu dużo czasu bo w tym momencie na całej porodówce byłam tylko ja. Potem kolej na lewatywę, nie wiedziałam czy do cesarki też trzeba ale nie ma się co bać dziewczyny. Pani wyprosiła męża za co jestem jej wdzięczna i powiedziała, że teraz pora na lewatywę. Była delikatna a cały "zabieg" nie jest taki straszny. Zapytała o "wygolenie" dla mnie była to rzecz oczywista i bez ciąży więc byłam przygotowana :) Wybiła godzina 14:00 ja już lekko upocona ze stresu bo gdzie ten lekarz?! Wpadł zziajany i przeprasza ale wrócił z innego szpitala i musi jeszcze iść do pacjentki więc muszę poczekać pół godziny. Dla mnie żaden problem czekałam 9 miesięcy więc pół godziny w tą czy w tą nie robi różnicy :) O godzinie 15:20 przyszła pani położna założyć cewnik. Wiem, że w niektórych szpitalach zakładają go już po znieczuleniu ale też dało się to przeżyć.

Poród:
"Idziemy rodzić" ojacie! pomachałam mężowi który został w tym "naszym" pokoiku i poszłam do sali. Jak się okazało po drugiej stronie korytarza :) Pani anestezjolog powiedziała jak będzie wyglądało znieczulenie oraz informowała co robi. Wbiła się w kręgosłup (nie boli to bardziej niż zakładanie welfronu) Momentalnie poczułam takie jakby mrowienie postępujące w stronę tyłka i nóg. Położyłam się na stole, pani przy porodzie podpięła mnie pod całą maszynerię, dała tlen do nosa oraz ten parawan. Lekarz a w zasadzie było ich dwóch zapytał co czuje, byłam trochę zdezorientowana i mówię, że ja czuję ten materiał na sobie i takie jakby mrowienie a on na to, że będę czuła co się dzieje ale nie będę odczuwać bólu. Potem "pani od maszynerii" powiedziała, że poczuję szarpnięcie i dosłownie po 3,4 minutach od początku zabiegu mały już był. Niestety wpadłam w panikę bo nie słyszałam płaczu ale lekarka pogładziła mnie po ręce i powiedziała, że mam pięknego synka a zaraz potem usłyszałam płacz. Po kilku minutach pani od noworodków pogratulowała mi syna oznajmując, że dostał 10 punktów. Po chwili inna pielęgniarka pokazała mi go na chwilkę, pamiętam, że był taki cieplutki i pachnący, rozpłakałam się i już niewiele widziałam. Zabrali go na ubieranie do "naszego pokoiku" gdzie czekał mąż z kamerą :) Fajny filmik i pamiątka swoją drogą!
Ja na stole leżałam jeszcze max 20-30 minut. Nic nie bolało!  Po chwili wjechało łóżko na które mnie przenieśli (pamiętam, że bałam się, że mnie upuszczą, takiego słonia). Przejechałam na salę pooperacyjną.

Opieka pooperacyjna:
Po cesarce nie wolno podnosić się przez 12 godzin, pierwszy łyk wody można zrobić po 6 godzinach. Początkowo byłam bardzo oszołomiona i nie wiedziałam co teraz, gdzie jest mały, gdzie mąż. Usłyszałam jak pytają męża o podkłady poporodowe i te podpaski. Wyjął jedną paczkę bo planowałam, że na drugi dzień mi dowiezie. Panie powiedziały, że stanowczo za mało i wysłały go do apteki. Nakupił tego 3 paki (plus 3 paki w domu!) Na salę go nie wpuścili i kazali przyjść na drugi dzień. Ja po jakiejś godzinie poczułam, że robi mi się strasznie zimno. W ciągu 3 godzin tak strzelałam zębami z zimna, że myślałam, że je powybijam. Miałam kołdrę i dwa koce. Jak się okazało to efekt uboczny znieczulenia. Na szczęście jak zaczęło ono schodzić trochę się ociepliłam. Na sali było dużo studentek położnictwa które pomagały, pytały i dbały o mnie.
Czy bolało? No na pewno czułam tą ranę ale przyznam, że nie był to przeszywający ból. Przez całą noc poprosiłam dwa razy o znieczulenie bo lekarz sam powiedział żeby nie dopuszczać aż bardzo będzie bolało tylko od razu prosić a nie cierpieć. Pierwszą noc nie spałam prawie w ogóle.
Rano o 6.30 przynieśli mi synka opatulonego w rożek i kocyk. Był taki spokojniutki, patrzył tylko tymi oczkami i ruszał paluszkami. Zasnął zaraz. Około 10:00 po wizycie pediatrycznej chciałam go nakarmić, było mi trudno na leżąco ale tu pomogły studentki i lekarka na sali.
13:00 - wstajemy! Przyszła do mnie pani rehabilitantka i kazała wstać. Najtrudniej szło mi przekręcanie z pleców na bok, troche rwało ale jakoś się podniosłam. Zdjęli mi cewnik i przeszłam na normalną salę.

Opieka po porodzie:
Na normalnej sali opieka jest taka sama zarówno dla kobiet po cesarce jak i porodzie siłami natury.
Sporo pomagają studentki, pielęgniarki również zaglądają. Wizyta ginekologiczna raz dziennie, pediatryczna rano i wieczorem. W drugiej dobie mały zaczął mi płakać, nie wiedziałam co jest bo karmiłam piersią i teoretycznie ten pokarm miałam. Jednak po konsultacji lekarka stwierdziła, że i owszem pokarm jest ale za mało by dziecko się najadło. Miałam swoją butelkę więc pognałam do pań od noworodków, dostałam już ciepłą mieszankę i mały faktycznie zasnął.
W drugiej dobie zaczął się mój największy horror czyli MEGA! ból głowy. Początkowo to ja nie mogłam karkiem ruszać, ból jak nigdy dotąd. W nocy było mi ciężko karmić małego bo głowa doprowadzała mnie chwilami płaczu... W trzeciej dobie błagałam Boga w myślach by mnie wypuścili do domu gdzie mogłabym się położyć i zamknąć oczy. Z ulgą usłyszałam, że mamy zielone światło i możemy wyjść do domu :)

Warunki w szpitalu:
Porodówka - czyściutko, schludnie, bardzo na plus.
Odział położniczy - mnie trafiła się sala trzyosobowa. Nie była za duża i troche ciasno się robiło kiedy do każdego ktoś wpadał z odwiedzinami. Łazienki, takie sobie...Prysznic już lekko zakamieniony ale wiadomo, że szpital to nie spa. Sale codziennie sprzątane, podłoga myta, kosze wymieniane.
Jedzenie - dobre! A nawet bardzo dobre. Jak sobie przypomnę tą wodę z kluskami co dostałam na Galla to w Narutowiczu była ekskluzywna restauracja :)

Ogólne wrażenia:
Ja jestem bardzo zadowolona. Nie miałam nikogo opłaconego, nikogo znajomego, jedynie samo cięcie przeprowadził mój lekarz potem radziłam sobie już sama. Powiem wprost, żadnych czekolad, łapówek nie ma sensu dawać bo ta pielęgniarka czy położna która jest dziś jutro już jej na sto procent nie będzie w pracy.  Trzeba się spiąć w sobie i jakoś przetrwać pobyt.
Osobiście polecam szpital Narutowicza w Krakowie.

Rozpisałam się ale sama sporo szukałam opinii przed porodem i mój opis jest odpowiedzią na pytania, które mnie wtedy nurtowały.

P.s. Posta zaczęłam pisać o 7 rano po karmieniu a kończę teraz. Mały Grzesiu nie lubi blogowania :P
Wybaczcie wszelkie błędy ;)

wtorek, 15 kwietnia 2014

Urodziłam!

Witajcie kochane!
Chciałam tylko na szybko dać znać iż jestem już mamą. Urodziłam zgodnie z planem 10 kwietnia, w niedzielę wróciliśmy już do domu. Ja powoli ogarniam wszystkie obowiązki. Nie ukrywam, że mam sporo problemów bo po znieczuleniu do cesarki wciąż bardzo! boli mnie głowa, która czasem uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Na szczęście jest z nami moja mama, która mi pomaga.
Karmię piersią a przynajmniej się staram bo te moje wielkie cy...ki są jak dwa potwory, które próbuję ogarnąć. Małemu czasem trudno się dostać do brodawki.

Postaram się zrobić zdjęcie małego Grzesia tak by wszystkie wirtualne ciocie mogły go zobaczyć.

Dzięki za wszystkie dobre życzenia. Trzymajcie kciuki żeby mnie ta głowa przestała bo masakra :(

Iza

wtorek, 8 kwietnia 2014

Co spakować dla dziecka do szpitala

torby na porodówkę

Dziś to ostatni post z serii "torba do szpitala". Z racji iż nie mam jakiejś wielkiej torby musiałam nasz bagaż podzielić na dwa. Jedna dla mnie druga dla dziecka. Jak wspominałam ostatnio rodzę w Narutowiczu w Krakowie, wiem iż należy mieć wszystko swoje. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i kosmetyki, mam nadzieję, że nic nam nie zabraknie. Nawet jeśli to mąż dowiezie.


- Ubranka dla dziecka
Spakowałam:
4 kaftaniki rozpinane z boku
1 body z kopertowym zapięciem
4 pajacyki
3 czapeczki
2 pary skarpetek
2 pary niedrapek
3 pieluszki tetrowe
1 pieluszka flanelowa
Słuchając rad znajomych stwierdziłam że postawię na kaftaniki a nie body. Przynajmniej dopóki nie odpadnie pępek i ja nie nabiorę wprawy. Na to planuję założyć pajacyk i rożek. Jak myślicie, jest ok?
 Ubranka dla dziecka do szpitala

czapeczki i niedrapki

kaftaniki dla noworodka

pajacyki dla noworodka


- Kosmetyki
Spakowałam:
Pampersy
kremy do pupy: bepanthen, sudocrem i HIPP
emulsję do kąpieli Oilatum
chusteczki nawilżone
3 malutkie ręczniczki
smoczek
Na zdjęciu nie ma tych ręczniczków bo to wczorajszy zakup który właśnie się suszy i zaraz będzie prasowany. Męczyłam po raz setny znajomą aby mi opowiedziała co i jak. Wspomniała, że dzieci są kąpane przez położne, ja wkładam do tego wózeczka kosmetyki, ubranka i pieluchy a one robią resztę. Stwierdziłam, że przydałyby mi się jakieś malutkie ręczniki. Problem rozwiązała IKEA, chyba każdy zna te ich malutkie białe ręczniki za 1zł. Kupiłam kilka, myślę, że zastąpią również tetrę podczas kąpieli w wanience. Nie wiem jak u Was ale te moje pieluchy tetrowe po praniu nie zachwycają jakością, nawet te najdroższe więc po kilkunastu praniach to chyba bardziej będą przypominać ściery.

kosmetyki dla dziecka


Oddzielnie zapakowałam rzeczy które będzie miał mąż dla małego zaraz po porodzie. On już ma misję filmowania pierwszego ubierania, kąpania, ważenia i mierzenia więc ułatwiłam sprawę i wydzieliłam to w oddzielnym pakunku. Włożę to wszystko w rożek.
Ubranko po porodzie


- Ubranko na wyjście ze szpitala
Co prawda nie pakowałam tego do torby ale już przygotowałam sobie. Miałam trochę problemu bo przyznam szczerze nie kupiłam żadnego polarowego czy welurowego kombinezonu. Mam jeden w spadku od kuzynki ale on raczej zimowy to chyba nie ma co przeginać z futrem na taką pogodę. Przygotowałam więc kaftanik, śpiochy, welurowy pajacyk, bluzę z kapturem, czapeczkę i kocyk. Myślicie, że będzie okej? No ale jeśli mamy ubierać dzieci w jedną warstwę więcej niż nas samych to mały i tak będzie cieplutko ubrany.
Ubranko na wyjście ze szpitala

P.S. Byłam dziś na ostatnim pobraniu krwi przed porodem. Mam nadzieję, że płytki krwi nie spadną za bardzo bo ostatnio mam z tym problem i boję się, że będą mi dawać przez to narkozę :(((


niedziela, 6 kwietnia 2014

37 tydzień ciąży

37 tydzień ciąży

Wróciliśmy właśnie z ostatnich (chyba) zakupów przed porodem. Kupiłam sobie zgrzewkę wody w małych butelkach, biszkopty, kawę zbożową. Oczywiście pokręciłam się po dziale dziecięcym w Auchan i kupiłam kilka skarpetek. Pakując torby do szpitala raz jeszcze przeglądnęłam ubranka dla małego. Stwierdziłam, że mam najwięcej dresików/półśpiochów więc skarpetki są niezbędne. Ledwo doczłapałam do samochodu, miałam ochotę jeszcze na spacer ale trochę się boję bo często twardnieje mi brzuch i pobolewa podbrzusze przez co rozumiem mam jakieś małe skurcze. Wole nie ryzykować i teraz siedzę z soczkiem i odpoczywam.

37 tydzień ciąży


Wczoraj z mężem świętowaliśmy/celebrowaliśmy ostatnią wolną sobotę. Była pyszna sałatka na kolację. Uwielbiam rukolę z octem balsamicznym a w ciąży wręcz kocham dlatego zrobiłam sobie małe pożegnanie. Później małżonek odpalił gierkę na playstation a ja zrobiłam sobie w łazience mini spa. Każdy miał swoją radochę :) Woda co prawda tylko ciepła a nie gorąca jak lubię jednak lepszy rydz jak nic. Poczytałam książkę w pianie, zrobiłam maseczkę, względnie się ogarnęłam. Teraz tylko czekam czwartku :)

sałatka z fetą





P.s. Rany, nie mogę się już doczekać :))
Iza

piątek, 4 kwietnia 2014

Co spakować do szpitala na cesarkę

Co spakować do szpitala na cesarkę

Z racji iż będę rodziła przez cesarskie cięcie moja torba może troszkę się różnić od tych przygotowywanych na poród siłami natury. Nie potrzebuję jedzenia by zebrać siły, nie muszę też pakować przekąsek dla męża.
Będę rodziła w szpitalu im. Gabriela Narutowicza w Krakowie. Czy mój wybór jest słuszny przekonam się sama. Opinie są różne, zresztą jak wszędzie bo nie ma takiego miejsca gdzie urodziłybyśmy bezboleśnie i przyjemnie, poród to poród i nie oszukujmy się, będzie bolało...Chodzi tylko o ludzkie traktowanie i jakąś pomoc po porodzie. Ja nie ukrywam, że boję się strasznie, nie tyle bólu tylko tego, że uniemożliwi mi on zajmowanie się synkiem. Bardzo chciałabym od razu móc go nakarmić czy przewinąć, nie wiem czy dam radę sama. Przekonamy się niebawem.

Na stronie szpitala widnieje informacja co zabrać do porodu:
Do przyjęcia do porodu skierowanie nie jest obowiązkowe

Niezbędne dokumenty:

1. Dowód tożsamości (np. dowód osobisty, paszport)
2. Karta przebiegu ciąży
3. NIP pracodawcy lub NIP własny (w przypadku prowadzenia własnej działalności gospodarczej)

Oryginały wyników badań z okresu ciąży:

1. grupa krwi i Rh
2. OWA, HBS
3. USG
4. inne istotne wyniki badań i konsultacji

Trzy tygodnie przed planowanym terminem porodu powinna Pani przygotować:

dla siebie:

- koszula nocna rozpinana, wygodna do karmienia piersią
- szlafrok, skarpetki, klapki
- biustonosz dla matek karmiących
- woda mineralna niegazowana
- paczka zwykłych podpasek

dla ojca (dotyczy porodów rodzinnych):

- wygodne ubranie na zmianę
- buty na zmianę /klapki, kapcie/
- coś do jedzenia i picia
- ewetualnie aparat fotograficzny, kamera

dla dziecka:

można przynieść ubranka i pampersy

Trochę bidna ta lista, z doświadczenia kuzynki która rodziła tam rok temu wiem, że przydają się podkłady poporodowe gdyż szpital dał jeden a potem był problem. Ubranka dla dziecka także miała swoje.

Co spakować do szpitala na poród

W mojej torbie znalazły się:
dokumenty i badania
2 ręczniki (mniejszy i większy)
gumowe japonki pod prysznic
zwykłe kapcie
2 koszule do karmienia
cienki szlafrok
biustonosz do karmienia
wkładki laktacyjne
2 pary majtek siatkowych, 2 pary zwykłych bawełnianych
skarpetki
podpaski bella mama (rany, jakie to wielkie)
podkłady poporodowe
kosmetyczka (wszystko w miniaturkach: płyn do higieny intymnej, szampon, żel pod prysznic, krem, fluid, żel do mycia twarzy, antyperspirant, pasta do zębów+szczoteczka, szczotka do włosów, opaska do włosów,)
papier toaletowy (lepiej nosić jak się prosić, powiedziałaby moja mama)
maść maltan
chusteczki higieniczne
woda niegazowana
zwykłe wafle
kubek i sztućce

Dzień wcześniej planuję przygotować w domu na stole/w widocznym miejscu rzeczy które mogą mi się przydać: laktator, butelka do karmienia, więcej podkładów, nowy ręcznik, ubrania na wyjście ze szpitala. Dzięki temu oszczędzę sobie godzinnego tłumaczenia przez telefon mężowi gdzie są podkłady, które to  laktator itp. Wierzcie mi mój szacowny pan mąż nie jest jakimś ciapkiem ale nie wiem skąd on ma czasem różne pomysły. Kiedy leżałam w 1 trymestrze w szpitalu prosiłam by przywiózł mi nową bieliznę, zamiast majtek zabrał spodenki od piżamy! I w tych spodenkach pod spodniami musiałam wyjść ze szpitala. Cała szuflada majtek a ten wynalazł gatki do spania, małe bo małe ale...

P.S. Mam nadzieję, że suwak nie strzeli w tej torbie bo dopakowana do granic możliwości. Nie miałam nic większego a nie chciałam brać walizki.

Torbę dla synka spakowałam oddzielnie, niebawem też o niej napiszę



środa, 2 kwietnia 2014

Co kupić przed porodem dla mamy

Co kupić przed porodem dla mamy

       Gadżetów dla mamy może mniej ale też nie można o nich zapomnieć. W końcu szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Ja nie szalałam zbytnio z zakupami dla siebie bo tak naprawdę nie wiem co będzie mi potrzebne. Poradziłam się znajomych mam z rodziny i kupiłam kilka rzeczy.

- Maść na brodawki
Wiem, że będę chciała karmić. Bepanthen kupiłam nam wspólny, synkowi na pupkę i dla mnie na piersi. Minusem iż należy tą maść dokładnie zmyć przed karmieniem więc w szpitalu chyba niewypał, po cesarce będę pewnie mało ruchliwa więc zrywać się za każdym razem do dokładnego szorowania nie będę miała siły. Zakupiłam więc maltan, sporo dobrego słyszałam. Kiedy będę w domu zastosuję przez jakiś czas metodę kapuścianych okładów. Jak przeczytałam na blogu mamy ślicznej Julki: http://retro-moderna.blogspot.com/ takie okłady mogą zapobiec wszelkim nawałom oraz bolesności piersi w pierwszych dniach karmienia. Swoją drogą powiedzcie czy jak ja mam już małe wycieki laktacyjne to mogę się cieszyć i sugerować, że po porodzie nie będę miała problemu z pokarmem?
Maść na brodawki


- laktator medela
Długo się zastanawiałam czy kupować jeszcze przed porodem czy też nie. Sprawę wątpliwości rozwiązał problem kuzynki, która dostała w nocy nawału, zatoru, że trzeba było zabiegu chirurgicznego aby jej pomóc.
Potem sama dostałam laktacji i lekko wpadłam w krąg myślenia: "rany jak mi już leci to porodzie pewnie mnie zaleje....." :)
Wkładki laktacyjne kupiłam z canpola ale później znalazłam porównanie różnych firm i się okazało że te z canpola są beznadziejne. No cóż jakoś się przemęczę a potem będę szukać innych w razie czego.
laktator medela


- podkłady poporodowe
Kupiłam ich więcej bo nawet jeśli sama nie wykorzystam to z pewnością przydadzą się do przewijania małego.
Bella mama to chyba "must have" każdej ciążówki na po porodzie. Swoją drogą jak je zamówiłam na internecie to myślałam że to po prostu troszkę większe podpaski ale słowo "troszkę" zdecydowanie do nich nie pasuje. Kupiłam 3 paczki, może trochę za dużo ale nigdy ich nie widziałam w drogeriach więc wątpię aby mąż sobie poradził jak go wyślę na zakupy.
Majtki poporodowe siatkowe - 3 sztuki. Na początku w szpitalu pewnie są okej ale w domu to chyba już mogę chodzić w bawełnianych?
Podkłady poporodowe


Kupiłam jeszcze 2 biustonosze do karmienia i 2 koszule nocne do karmienia. Nie będę Was męczyć widokiem wielkich staników-chełmofonów. Jeden lepszy i biust jakoś wygląda, drugi gorszy ale wydaje mi się, że jak już piersi zahartuję to będę mogła wrócić do normalnej bielizny.

P.s. Wróciłam właśnie z KTG. Fajnie tak leżeć i słuchać  :)